Ktosio
Administrator
Dołączył: 07 Paź 2012
Posty: 1221
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Południowe Rubieże Warszawy (Wilanów)
|
Wysłany: Pią 19:35, 08 Mar 2013 Temat postu: Fr 1 |
|
|
Erwih biegł, ile sił w nogach. Zobaczył już dzień wcześniej, że jeżeli tamtych dwóch doścignie go, nim dobiegnie do jednego z jezior, znajdą ich Bezimienni. A bycie znalezionym przez dzikich Nethei nikomu nie było na rękę.
– Stój! – krzyknął znowu niższy.
Erwih spojrzał przed siebie. Woda. No to już może nieznajomym odpuścić. Ten rozkrzyczany wyraźnie tracił siły. A jak go nie dogoni, będzie gorzej, niż jeżeli Erwih w ogóle by nie uciekał. A Erwihowi nigdy nie skończą się siły.
…Widzenie… Ściana!
Erwih prawie krzyknął, nim stało się to, co Zobaczył. Trudno, już niech się stanie, będzie miał wtedy większy spokój.
Drugi z goniących, w czarnym płaszczu z kapturem i brą-zową drewnianą laską w dłoni, podskoczył, okręcił się dookoła własnej osi z wyciągniętym kijem do góry. Gdy opadł na ziemię nie zwolnił biegu, tylko wyrzucił laskę przed siebie, a wtedy gwałtownie podniósł do góry. Kilkanaście metrów przed Erwi-hem wyrosła ściana lodu. Jednak on już wcześniej począł nie-zauważalnie dla goniących zwalniać. Dzięki temu nie uderzył w lód. Gdyby umiał, zapewne by się uśmiechnął.
– Kim ty jesteś? – zapytał zdyszany chłopak.
– Raczej czym. – Eerijczyk pociągnął nosem z lekkiego zdenerwowania.
– Zapytałbym was o to samo, gdybym nie wiedział – po-wiedział cicho Erwih. – Ty jesteś – wskazał wzrokiem zmęczo-nego – Garren, Sharoańczyk. Przybyłeś z oddziałami Zimowych wojowników pod wodzą Berhudy, teraz natomiast dołączyłeś do Narena. Powiedziałbym może coś więcej, ale nie mam o czym. Nie licząc rzadkich potyczek z Zimowymi, raczej nie masz obfitującego we wrażenia Życia. Ty – Eiden, Eerijczyk. Mag Lodu, młodszy brat Seltii, którą zresztą kiedyś poznałem… Moc masz sporą, doświadczenia też, chociaż jesteś też młodszy od Garrena.
– Ej, Gar? To prawda? – Eid popatrzył dużymi oczami na przyjaciela. – Od kiedy jesteś pełnoletni?
– Eee… – Garren podrapał się w głowę. – Dwa lata? Mniej więcej. Już sam nie wiem.
– Dzięki, mały. Zdradziłeś mi sekret kumpla – Eid teatral-nie się skłonił. Chciał podać Erwihowi dłoń, ale tamten nieco się tylko skulił.
– Jestem Erwih – wyszeptał – i mam coś takiego, jak alergia na wodę z nieznanymi skutkami. Jesteś Magiem Lodu, ale też Białym Czarodziejem – z wodą pod wszystkimi postaciami obcujesz co dzień.
– Ty też – odparł Eiden. – Woda jest też w powietrzu, jak-byś nie zauważył.
– Jako gaz. A nawet jeśli są w powietrzu też jakieś cząstki wody, to dzięki nim mnie widać – wyjaśnił Erwih.
– Wy dwaj chyba dobrze się rozumiecie – mruknął Garren. – Ja tam wykształcony nie jestem, więc może gdzieś sobie pój-dę…
– Pragnąłbym zauważyć, iż goniliście mnie, gdyż zabłądzi-liście – jęknął Erwih.
– To zmień pragnienie – warknął Garren. – Pójdę nad wodę. Tam może się jakoś wymoczę po tym całym dniu. Ej, mały… Erwih, tak? No, Erwih. Mieszkasz tu, nie?
– Nie.
– To może nas zaprowadzi… Nie?! Fajnie, fajnie
– Uhm… Przyprowadziłem was tu ze względu na prze-wodnika. Mieszka tu.
– Łowca!? Przewodnik!? – Eiden spojrzał na niego z nie-dowierzaniem. – Czy zwykły Człowiek?
– Nie Łowca. Ale też raczej nie zwykły Człowiek…
– Ale Człowiek? Nie zaprowadziłeś nas do jakiegoś obozu Nethei?
– Tak, tak, Człowiek. – Erwih pociągnął go za rękaw tuniki.
Garren po raz pierwszy miał okazję przyjrzeć się nowopo-znanemu. Erwih wydał mu się bardzo niski, przy wysokim Eerijczyku. Wyglądał na małego chłopca, może piętnasto-wiosennego. Sharoańczyk nie do końca rozumiał, skąd ten mały dzieciak tyle wiedział. Głównie chodziło mu o ich imiona, bo to, że się zgubili, to skończony idiota by zauważył. A ten tu to wyglądał na specjalistę w gubieniu się.
– Gdzie mamy znaleźć kogoś, kto by nas stąd wyprowa-dził? – spytał Eiden. – A wiesz może przynajmniej, jak daleko stąd do Lerranii? Do obozu Deghonrhena?
– Niedaleko. To zależy, ile się tu kręcicie, ale ponieważ siedzicie w Czarnolesiu już któryś dzień z rzędu, to mniej więcej tyle samo. A trzeciego pytania nie rozumiem – nie jesteście przyjaciółmi Deghonrhena.
– A ty jesteś? – syknął Garren.
– Nie, dlaczego? – Erwih skierował na niego dziwne oczy. Były jeszcze straszniejsze, niż oczy jakiegokolwiek Eerijczyka.
– Wiesz, zapomnij. – Garren machnął dłonią.
– To akurat będzie nieco trudne – szepnął do siebie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|