holi
Dołączył: 12 Lis 2012
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 12:26, 02 Maj 2013 Temat postu: Opiekunka |
|
|
„Opiekunka”
Mór, który otaczał zamek był wysoki, ale Olek bez trudu go pokonał. Przetarł sobie ręce i rozdarł ubranie, ale nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Jego ciekawość, jak zwykle zwyciężyła nad zdrowym rozsądkiem.
Jeszcze tylko rzucił ostatnie pytające spojrzenie w stronę stojących za murem: Marcina, Żanety i Daniela i zaczął się przedzierać przez gęste chaszcze. Ostre kolce krzewów jeszcze bardziej zniszczyły jego strój. Gdzieś niedaleko słyszał gorący doping swoich przyjaciół. Uśmiechnął się słabo do samego siebie. Wesołe zachęty stały się jego motywacją do dalszej drogi. Nieustannie przedzierał się przez chaszcze i zarośla. Słońce było już daleko za horyzontem, kiedy ujrzał zarys ruin bajecznego niegdyś dworku. Z radością pobiegł w jego stronę. Z ogromnym trudem uchylił delikatnie ciężkie drewniane wrota i przecisnął się do środka. W ruinach panowała cisza i ciemność. Włączył latarkę. Po kilku sekundach jego oczy przyzwyczaiły się do światła. Szedł wolno, z uwagą przyglądając się wiszącym na ścianie portretom. Miał dziwne wrażenie, że wszystkie patrzą na niego.
Szedł dalej, starając nie zwracać się na to uwagi. Mówił sobie, że tylko mu się zdaje. Małe krople potu spływały mu z czoła. Otarł je brudną dłonią. Oparł się o zakurzoną ścianę. Dopiero trzy sekundy później poczuł, że deski pod podłogą są nieco słabsze. Mimo to szedł dalej. Nagle podłoga się „złamała” i zaskoczony chłopiec z krzykiem wpadł do jakiejś zatęchłej piwnicy. Jego latarka rozbiła się i w lochu zapanowała całkowita ciemność Olek z trudem się podniósł i pomasował obolałą rękę. Bolała go tak bardzo, że nie mógł wykonać żadnego ruchu. Nie myślał już o niczym, tylko o złamanej ręce. Zdrową dłonią sprawdzał, czy w pobliżu nie ma czegoś, czym mógłby ją usztywnić. Coś znalazł. Było to szorstkie i bardzo twarde. Nadawało się. Chłopiec nagle przypomniał sobie, ze w kieszeni kurtki ma małą latareczkę. Sięgnął tam w nadziei, że nie wypadła mu ona podczas podróży. Miał szczęście. Blade światło rozproszyło mrok w piwnicy i chłopiec zobaczył, co trzyma w ręce. Była to ludzka kość. Szybko odrzucił ją, jak najdalej. Z przerażeniem oglądnął pozostałe szczątki człowiek. Skulił się w kącie. Nie wiedział, co robić. Bał się. Lodowaty wiatr wędrował po zamkowych salach. Cieniutka kurteczka nie wystarczała już Olkowi. Powieki same mu się zamykały.
Z za ściany zaczęła wyłaniać się delikatna postać. Popatrzył smutno na chłopca, po czym podeszła do niego i lekko dotknęła jego chorej ręki. Następnie wsadziła mu do kieszeni małą kartkę papieru.
-Śpij dobrze – powiedziała troskliwie. – Kiedy się obudzisz nie będziesz mnie pamiętał, ale wreszcie poznasz swoje korzenie, syneczku.
Podniosła chłopca, starając się go nie obudzić. Wolnym krokiem szła przez zamek. Z każdą minutą bledli, aż w końcu zniknęli gdzieś w powietrzu,
Olek otworzył oczy i zdumiał się. Nie był już w brudnych lochach, ale w swoim pokoju. Leżał w ciepłym łóżku, a na sobie miał ulubioną niebieską pidżamę. Ktoś założył gips na jego chorą rękę. Zauważył też, że na jego nocnej szafce leży zwitek papieru, którego nigdy nie widział. Rozłożył go i zdumiał się. „W moim życiu już nic nie będzie takie samo” – pomyślał. Następnie zgniótł ten skrawek i cisnął nim gdzieś w głąb pokoju.
Post został pochwalony 0 razy
|
|