Ktosio
Administrator
Dołączył: 07 Paź 2012
Posty: 1221
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Południowe Rubieże Warszawy (Wilanów)
|
Wysłany: Czw 20:16, 09 Maj 2013 Temat postu: 12. Kronika: Księga Ludzi, Rozdz 6 Fr 2 |
|
|
12.
Księga Ludzi, Rozdział 6 Fragment 2
"Obóz"
Nika obudził szczęk broni. Otworzył oczy. Ciągle było jasno, najwyraźniej niewiele po południu. Ktoś ćwiczył.
Chłopiec wstał. Rozejrzał się. Jego wzrok przykuła postać, która z zawrotną prędkością rozcinała coraz to nowsze dziury na manekinie ze wzmacnianej skóry i siana. W dodatku robiła to wszystko tym ciężkim mieczem, który Ars pokazywał Nikowi, chcąc sprawdzić, jak sobie poradzi z typowym raorskim orężem. Nik ledwo mógł go podnieść. Nie tak jak kiedyś. Broń natomiast wyglądała, jak gdyby tańcowała dookoła przybysza, okrążała go i zadawała cios, a to wszystko w ułamku sekundy.
- Przez chwilę myślałem, że jesteś Rycerzem - powiedział do nowoprzybyłego. - Ja nie potrafię go nawet podnieść.
Przybysz odwrócił się. Nik miał czas by mu się przyjrzeć. Wysoki, prawie jak Ars. Czarne wesołe oczy, ciemne gęste i do tego kręcone włosy oraz pewien łobuzerski uśmiech, którego Nik nie widział od...
- To zabawne - zaśmiał się przybysz. - Gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy też myślałeś, że jestem Rycerzem. Ale raorskie miecze podnosiłeś bez trudu.
Nik zamarł. Nie mógł uwierzyć w to, że znów się zobaczyli.
- Agor! - wyjąkał. - M-myślałem, że...
Przytulił się mocno do chłopaka. Byli dla siebie jak bracia. Zawsze.
- Wybaczyłeś mi, prawda? - spytał cicho.
- A ty mi? - zaśmiał się tamten. Nikowi spłynęło kilka kropli po policzku. Przy Agorze zawsze znów poczuł się bezradny i słabszy, jak w dniu, gdy zabrali go Rycerze. Gdy prawie udało mu się zabić Di-Ar. Prawie.
- Nie dawałeś znaku życia - nagle w Niku obudziła się złość.
- Bo dopiero wczoraj do mnie wróciło - uśmiechnął się Agor.
- Chciałem płynąć do Eerii... - wybąkał tamten po chwili milczenia.
- Po co?
- Żeby powiedzieć... że ty... wiesz... - Nikkin speszył się znowu.
Agor skamieniał.
- Coś tak czułem, że będziesz próbował. To by nic nie zmieniło - odwrócił się. - Dlatego chciałem, by skazali mnie na śmierć jak najszybciej, wtedy uciekłbym wcześniej i nie byłoby żadnej rozmowy na ten temat... Ale oczywiście jak zawsze musieli mi zrobić na złość - rzucił jakby od niechcenia.
- Trzy lata... - szepnął Nik. - Jak ty to wytrzymujesz?
- Takie mam życie. Dlatego nie chciałem, żebyś... tam jechał i... no... - westchnął ciężko. - A teraz bierz ten miecz i do roboty! - krzyknął ze śmiechem.
Nik przyłożył żartobliwie dłoń do czoła, jak to czynią podwładni, gdy dostaną rozkaz, po czym chwycił miecz. Teraz podniósł go bez problemu. Nawet nie czuł jego ciężaru. Jak kiedyś.
- Agor? - spytał i nie czekając na odpowiedź dokończył myśl. - Znów zwiedzimy świat?
- Bardzo chętnie. Ale dopiero po wonie. Gdy zniszczymy potęgę Raoru.
Nik zaczął skakać w miejscu z głupią miną i wymachiwać groźnie mieczem.
- To, na co czekamy? Skopmy tym Rycerzom tyłki!
Rzucił się na manekina. Ciął go ze wszystkich stron. Na chwilę zaprzestał.
- A czy... znów zrobimy to we troje?
Agor popatrzył na niego nieprzytomnie, odwrócił się i odszedł patrząc przed siebie. W kierunku Północy. Nik patrzył na niego chwilę, a potem wściekły zamachnął się i jednym ruchem ściął manekinowi głowę, jak wprawny rolnik, mający za sobą lata doświadczenia, ścina kosą suchą trawę.
- Nieźle - ozwał się głos za nim. Odwrócił się i ujrzał Arsa. Łowca właśnie wracał. - Nabierasz wprawy.
Nik popatrzył na raorski oręż. Zacisnął na nim dłoń.
- Nie - powiedział cicho. - Przypominam ją sobie.
Odwrócił się i rzucił miecz jak suchą gałązkę. Nawet wydał podobny dźwięk...
Post został pochwalony 0 razy
|
|